Lisek i Kurka to bajka o niezwykłej, lecz trudnej przyjaźni, o którą jednak warto walczyć. Myślę, że bajka ta, pokazuje nam również, że naszą bratnią duszę możemy odkryć w kimś, kto nam wcześniej nawet nie przyszedł do głowy. Przyjaźń, miłość…niekiedy wymagają wielu poświęceń, lecz czy dla naszego głównego bohatera – Liska Rudiego, to wszystko było tego warte? Sprawdźcie sami! 😉

1.     Lisia rodzina

Gdzieś tam w lesie, w pewnej norce, tuż obok krzaka jeżyn, mieszkała sobie lisia rodzinka. Mama, tata i dwa, dopiero co urodzone liski, Rudi i Ząbek. Życie lisków na co dzień, wyglądało podobnie. Mama zostawała z maluszkami, żeby je karmić mlekiem, a tata polował na rozmaitą zwierzynę. Spoczywał na nim ogromny obowiązek, ponieważ lisia mama musiała coś jeść, by móc wykarmić młode i ogrzewać  je swoim futrem.

Pewnego dnia, nastąpiły zmiany. Młode liski, zaczęły opuszczać norę i zwiedzać las. Ich mama, była bardzo czujna.

– Tylko za daleko mi nie uciekajcie moje liski urwiski. Świat nie jest do końca bezpieczny, a to dopiero wasze pierwsze wyjście. – mówiła.

– Dobrze mamusiu! – odpowiadały jej.

Liski hasały po łące bawiąc się razem. Później, przyszedł czas na posiłek. Ich tata, właśnie wrócił z łowów i miał dla swojej rodzinki świeżo złapaną kurę.

– Tato, czy ona kiedyś żyła? – spytał Rudi.

– Oczywiście, właściwie to przed chwilą – odpowiedział niewzruszony tata lis mlaszcząc przy tym głośno.

– Ojej! – odpowiedział przejęty malec.

– Widzisz synku – zaczęła mama, widząc jego zmartwioną minę – takie jest życie lisa. Żebyśmy my mogli przeżyć, musi ktoś zginąć i tak jest od zawsze. Nie przejmuj się tym zbytnio.

– Przyjdzie dzień – dodał tata – że i Ty będziesz musiał nauczyć się polować.

– Och nie! Ja na pewno nie będę tego robił! – odpowiedział stanowczo malec.

Rodzice liska spojrzeli na siebie zmartwieni. Nikt jeszcze z ich rodziny, nie miał w sobie tyle niechęci do polowania. Większość młodych lisów, wręcz nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie upoluje swoją pierwszą zdobycz. Tak było również z jego bratem Ząbkiem, który z radością oznajmił:

– A ja chcę być najlepszym myśliwym! Zobaczysz tato, że pierwszego dnia przyniosę Ci największą mysz, lub nawet królika! Żaden mi nie podskoczy! – lisek z ekscytacją prezentował swoje kły i zaczął udawać, że poluje.

– No dobrze maluchy, dość już gadania, trzeba iść spać – powiedziała lisia mama.

 

2. Nauka polowania

Kolejne dni mijały podobnie. Maluchy zwiedzały las, bawiły się w nim, potem jadły i jadły, a przez to coraz bardziej  rosły. Coraz bardziej przypominały dorosłe lisy.  Ich zęby, pazurki i łapy, były już całkiem spore. Dlatego pewnego dnia, podczas posiłku, tata oznajmił:

– No dobrze moje całkiem już spore liski, dziś wybierzecie się ze mną na łowy. Będziecie bacznie obserwować, jak to się robi, a później spróbujecie sami.

– Hurraa! Nareszcie! – krzyknął z euforią Ząbek i zaczął radośnie podskakiwać.

Rudi nic nie powiedział, ale mina mu zrzedła. Nie chciał jednak zawieść ojca.

Poszli więc na skraj lasu, gdzie była duża łąka i tata Lis zaczął pokazywać, jak należy skradać się do zwierzyny. Robił to niezwykle precyzyjnie i w ciszy. Udało mu się upolować małego zajączka.

Rudiemu zrobiło się żal malucha, lecz nie mógł pokonać w sobie głodu i cieknącej ślinki. Było to dla niego zbyt silne.

Po zjedzonym zajączku, liski przystąpiły do nauki łowiectwa. Ząbek bardzo się w to zaangażował i już za drugim razem, udało mu się złapać małego ptaszka. Bardzo był z siebie dumny.

Rudi natomiast, nie przykładał do tego serca i prawdę mówiąc robił wszystko, by niczego nie złapać.

– Nie martw się synu – pocieszał go tata lis. – Polowanie to trudna sztuka, a twój brat miał wiele szczęścia. Czas wracać do domu, obydwaj spisaliście się świetnie.

Przyszedł wieczór, liski leżały już w norce, a ich rodzice jeszcze chwilę byli na zewnątrz i rozmawiali. Rudi, starał się podsłuchać, o czym mówią.

– Wiesz kochanie, to dziwne, ale zdaje się, że Rudi wcale nie chce polować…- powiedział tata lis, do lisiej mamy.

– Może potrzebuje więcej czasu, żeby obudzić w sobie instynkt? Ty też potrzebowałeś kilku dni, by się tego nauczyć – odparła mama.

– Tak, to prawda, jednak ja byłem po prostu dość niezgrabny, a polować chciałem bardzo. Robiłem wszystko, żeby być w tym doskonałym, natomiast nasz syn, zachowuje się tak, jakby go to w ogóle nie interesowało. Ale masz rację, to był dopiero pierwszy raz, może się przełamie.

 

3. Niezwykłe spotkanie

Dni mijały, lecz Rudi wciąż nie przejawiał chęci do polowania. Zaczął stosować wymówki, żeby tylko się z tego wykręcić. A to, że musi się spotkać ze znajomym wilczkiem, a to, że musi sprawdzić co słychać u kolegi niedźwiedzia i tak dalej i tak dalej.

Tata lis, zaczął powoli tracić cierpliwość. Pewnego poranka, gdy Rudi właśnie wstał, powiedział do niego stanowczo:

– Dość tego. Musisz w końcu nauczyć się polować. My z mamą, nie będziemy wiecznie Cię karmić. Przyjdzie dzień, że założysz swoją własną rodzinę i czym ją nakarmisz? Jagodami? To się musi skończyć! Pójdziesz teraz do kurnika pewnego gospodarza, wytłumaczę ci dokładnie, gdzie on się znajduje. Jeśli nie przyniesiesz mi żadnej kury, wyrzucę cię z rodziny.

Lisek  zrobił przestraszoną minę. Jeszcze nigdy nie widział swojego taty tak rozgniewanego. Wyglądało na to, że tata nie żartował. Musiał pogodzić się ze swoim losem i zrobić to, co ojciec kazał, gdyż jeszcze bardziej niż polować, nie chciał być samotnym.

Poszedł dokładnie tam, gdzie mu nakazano. Miał dobrą orientację w terenie, więc z tym zadaniem poradził sobie bez problemu. Teraz czekało go to trudniejsze. Zaczaił się po cichu na łące, o wysokich trawach i zaczął obserwować kurnik. Było wczesny ranek, więc gospodarz dopiero je wypuszczał. Wszystkie natychmiast wyleciały, spragnione świeżego powietrza.

Na ten widok, lisek przełknął ślinkę. Był głodny, więc to mogło się udać.

– To nie może być aż takie trudne, tata ma rację – próbował przekonać sam siebie, coraz mocniej czując swój instynkt łowiecki.

Kiedy już wyznaczył sobie ofiarę, nagle z kurnika wyszła jeszcze jedna kura. Była inna niż wszystkie. Poruszała się powolutku po trawie, jakby delektowała się każdym krokiem. Rozglądała się wokół, przyglądając się każdej, najmniejszej rzeczy. Usłyszał, jak mówi do swojej koleżanki:

– Och kochana, nie uważasz, że piękny dziś mamy dzień? Cudownie świeci Słońce, wiatr lekko muska moje piórka, a tam na drzewie, spójrz! Mała gąsienica obgryza z apetytem listek. Czy życie nie jest cudowne?

Lecz tamta nie odpowiedziała. Usłyszała tylko słowo ,,gąsienica’’ i natychmiast podskoczyła do gałęzi, żeby ją zjeść, zanim ktokolwiek inny to zrobi. Niezwykła kurka westchnęła smutno i oddaliła się, by usiąść w samotności na trawie, nie wiedząc, jak bardzo blisko czai się lis.

Rudi gapił się ogłupiały. Nie wiedział co ma robić. Niezwykła kura, zaskoczyła go swoim zachowaniem. Nie zdawał sobie sprawy, że kury mogą odczuwać podobne uczucia. A może tylko ta jedna? Wszak wiadomo nie od dziś, że kury raczej za mądre nie są.

Po chwili jednak otrząsnął się i przypomniał sobie słowa ojca. Tym razem, nie może zawieść, musi się skupić na zadaniu. Zaczął znowu się czaić, a wtedy nagle, ku jego zaskoczeniu, tuż przed jego nosem, stanęła niezwykła kura. Patrzyła na niego swoimi zielono – niebieskimi oczyma. Były bardzo duże i piękne, ale najlepsze było to, że coś niezwykłego w nich się kryło.

– Wiem, co chcesz zrobić. My kury, nie mamy z wami lisami najmniejszych szans. Powiedz mi tylko, zanim mnie zjesz, jak to jest zabijać?

– Yghm – Rudi wydał z siebie dziwne dźwięki. Zatkało go to szczere pytanie i nie wiedział już co ma zrobić. Czy zabić, czy uciec.

– Hmm, jesteś jakimś innym lisem, niż spotykałam do tej pory – odrzekła kura widząc jego zmieszanie. Wyglądasz tak, jakbyś nie wiedział co masz robić – zaśmiała się lekko.

Rudi jeszcze bardziej się speszył. Ta kura czytała mu w myślach, a na dodatek, jej oczy zdawały mu się przeszywać jego duszę na wskroś. Nie dał rady, zaczął uciekać.

Na myśl, że rozmawiał z tą kurą, a później miałby ją zjeść, zrobiło mu się słabo. Jednak nie mógł przyjść z pustymi łapami do ojca. Na szczęście, nadarzyła się okazja i udało mu się upolować dwa, całkiem spore ptaki.

– Dlaczego nie kura? – spytał ojciec, lekko udobruchany tym, że syn przyniósł cokolwiek. Chyba nie wierzył, że zdoła upolować jakiekolwiek zwierzę.

– Gospodarz ciągle kręcił się  przy kurach i ich pilnował – skłamał Rubin.

– No dobrze, niech będzie. Może uda się następnym razem. Ale widzę, że zrozumiałeś powagę sytuacji. Jestem dumny synu.

Rudi już nie słuchał, co tata do niego mówił. Przez cały wieczór i noc rozmyślał o niezwykłej kurce, którą spotkał. Nie mógł sobie do końca wytłumaczyć tego, co zaszło w tamtym momencie. Poczuł z nią jakąś dziwną więź. Różniła się od pozostałych członków swojej rodziny, zupełnie tak jak on.

Nazajutrz,  znów musiał iść na polowanie. Tata lis, nie dawał za wygraną i wiedział, że jeden sukces jeszcze niczego nie oznaczał.

Rudi jednak, kurnik omijał z daleka, wolał  się skupić na innych zwierzętach. Wiedział, że ojciec będzie zadowolony, że on w ogóle poluje. W końcu udało mu się schwytać całkiem dorodnego zająca. Kiedy miał właśnie wrócić z nim do domu, poczuł nieodpartą chęć poobserwowania znajomej kury.

Pomyślał, że jak trochę później wróci do nory, to nic takiego się nie wydarzy.

Kura siedziała na trawie w tym samym miejscu i od razu go dotrzegła.

– Witaj przyjacielu – przywitała go.

Lis spojrzał na nią zdziwiony.

– Przyjacielu?  – zapytał.

– O, Ty mówisz! Masz piękny głos. Tak, przyjacielu. Nie zjadłeś mnie wczoraj, ani nie zrobiłeś krzywdy pozostałym moim siostrom, więc jesteś przyjacielem.

– Ale mimo to, zabijam…- odparł Rudi, coraz bardziej zachwycony kurą.

– Nikt z nas nie jest doskonały, ja też czasem zjadam robaki – roześmiała się kura.

– Jesteś uroczą kurą – powiedział Lisek, zaskoczony swoją szczerością.

– Dziękuję, a Ty pięknym lisem o niezwykłym kolorze. Jak Cię zwą?  – spytała.

– Rudi – odpowiedział.

– No tak, doskonale do ciebie pasuje. Ja nie mam imienia, jestem tylko kurą – uśmiechnęła się, choć widać było po niej, że jej przykro.

– To może będziesz…Uroczką? Kura Uroczka wydaję się brzmieć dobrze.

Kurce napłynęły do oczu łzy wzruszenia. Objęła liska mocno skrzydłem, a ten wybałuszył oczy ze zdziwienia. Poczuł jej zapach i nieznośne burczenie w brzuchu. Znowu ten piekielny instynkt. Ale udało mu się go powstrzymać. W tym momencie, najbardziej na świecie nie chciał jej skrzywdzić.

– Jeszcze nikt, nigdy nie nadał mi imienia. Nawet nie wiesz, jakie to ważne dla mnie. Teraz czuję się wreszcie kimś.

– Jesteś najbardziej niezwykłym stworzeniem, jakie do tej pory spotkałem, powinnaś się czuć kimś.

Uroczka zarumieniła się lekko i podziękowała swojemu nowemu przyjacielowi. Zwierzyła mu się, że w jej otoczeniu, nie ma za bardzo z kim porozmawiać na inne tematy niż tylko co trzeba zjeść i ile jeszcze robaków wygrzebać, że ona pragnie od życia troszkę więcej. Rudi zgodził się z nią i przyznał, że ma podobnie, że często jest nierozumiany przez innych i uważany, za słabszego, tylko dlatego, że żal mu zwierząt, które zjada.

Rozmawiali jeszcze bardzo długo, coraz mocniej czując, jak bardzo są do siebie podobni. Nagle Lisek zauważył, że zbliża się zmierzch i uświadomił sobie, jak długo go nie ma w domu.

– Muszę już wracać. Ale wrócę i chętnie sobie z tobą pogawędzę. Do zobaczenia Uroczko.

Kurka jeszcze raz wzruszyła się na dźwięk swojego nowego imienia i pożegnała Liska jeszcze jednym uściskiem.

– Do zobaczenia mój kochany przyjacielu. Śpij dobrze – odparła i uwolniła Rudiego ze swoich skrzydeł.

 

4. Leśne zawody

Następnego dnia, Rudi chciał ponownie spotkać się ze swoją przyjaciółką, jednak przypomniało mu się, że w tym dniu, odbywały się leśne zawody w polowaniu, organizowane przez jego rodziców. Schodziły się różne drapieżniki i demonstrowały swoją siłę oraz przewagę nad ofiarą. Dla niego, było to wyjątkowo przykre wydarzenie. Widok tych wszystkich, przerażonych zwierząt przyprawiał go o dreszcze.

Chciał jednak, by Uroczka wiedziała, że o niej myśli, więc postanowił wysłać jej list. Tylko jak to zrobić? Jako jeden z nielicznych lisów potrafił pisać, choć umiejętność ta, według jego rodziny była zupełnie zbędna.

Lisek miał swój schowek, gdzie trzymał kilka skarbów znalezionych w lesie. Kiedyś, pewien myśliwy zostawił w nim torbę, a w niej była kartka papieru i długopis, a także kanapka z szynką, butelka z jakimś trunkiem i kilka naboi. Rudi wiedział, że pewnego dnia, coś z tego może mu się przydać. Położył więc kartkę na kamieniu, wziął długopis w pyszczek i zaczął pisać.

Moja droga Uroczko!

Nawet nie wiesz, jak wielką przyjemność sprawiają mi rozmowy z Tobą. Już bardzo dawno tak się nie czułem. Czuję, że odżyłem. Przez większość mojego życia byłem kochany, lecz kompletnie nie rozumiany i zdaje się, że Ty również. Dziś się nie spotkamy, coś mi wypadło, opowiem Ci później, tak?

Do zobaczenia wkrótce!

Rudi

Rudi zwinął list i obwiązał go długimi łodyżkami leśnych kwiatów. Teraz trzeba było jakoś  go wysłać. Przypomniało mu się, że niedaleko mieszkały białe gołębie. Wiedział, że gdy się do nich zbliży, zapewne się wystraszą, ale musiał spróbować. Tak jak się spodziewał, kiedy do nich podszedł, wszystkie zaczęły uciekać w popłochu robiąc przy tym mnóstwo hałasu.

– Czekajcie! Nie chcę wam zrobić krzywdy, chcę prosić o pomoc.

– Ty? O pomoc? Kpisz sobie? – zawołał jeden z nich, a inne zaczęły mu wtórować.

– Wiem, że to dziwne, ale naprawdę nie chcę wam zrobić krzywdy. Chciałbym wysłać list, to wszystko.

Jeden gołąb spojrzał na niego i przyglądał mu się uważnie. Chyba mu uwierzył. Powiedział do pozostałych:

– Hej, to chyba ten lis dziwak, o którym tak wszyscy mówią w lesie, że się boi polować i jest czarną owcą w rodzinie! Myślę, że możemy mu zaufać.

Lisowi zrobiło się trochę przykro, że krążą o nim takie pogłoski, ale z drugiej strony ucieszył się, iż jego plan się powiedzie.

Biały gołąb wziął jego list do dzioba, wysłuchał dokładnie do kogo jest on skierowany i gdzie ma się udać, po czym odleciał, a Rudi udał się na te nieszczęsne leśne zawody.

Zgromadziły się na nich większe drapieżniki z różnych części lasu. Niedźwiedzie, wilki, jenoty, borsuki , a także inne lisy.

Rodzice Rudiego i Ząbka, który również chętnie uczestniczył w tym przedsięwzięciu, powitali wszystkich serdecznie. Każdy był bardzo podekscytowany spotkaniem. Zanim jednak cokolwiek się odbyło, tata lis, jak co roku przypomniał zasady, które obowiązują podczas zawodów.

– Jak zazwyczaj, przypominam każdemu z was, żeby trzymać się określonych reguł. Dzielimy się na pięcioosobowe grupy. W każdej grupie, będzie drapieżnik z innego gatunku. Macie czas, nim zajdzie ostatni promyk Słońca,  na upolowanie jak największej ilości zwierząt. Pamiętajcie, że dodatkowe punktu będą również za ich różnorodność, jak i rzadkość. No i, najważniejsza zasada brzmi?

– Nie atakujemy siebie nawzajem! – odpowiedzieli wszyscy chórem.

– Świetnie! – odparł zadowolony tata lis. – Nagrodą będą tłuściutkie, świeżo zdobyte gęsi oraz koszyk różnych, leśnych obfitości. No, to teraz proszę podzielić się na grupy! Kapitanami drużyny będą ci, co wygrali w zeszłym roku. Zapraszam!

Kiedy każdy już wiedział, w której grupie się znajduje, mama lis krzyknęła:

– Uwaga! Czas rozpocząć zawody! Ruszajcie!

I wszyscy z biegiem się rozeszli. Rudi był w drużynie, gdzie kapitanem był jego kumpel niedźwiedź, więc nawet się cieszył, gdyż ten był dla niego bardzo wyrozumiały. Wiedział, że będzie przymykał oko na to, że Lisek nie poluje. Bardzo chciał, by jego drużyna miała z niego pożytek, ale sam nie lubił zabijać dla zabawy. Jedyne co robił, to starał się wywęszyć ofiarę. Był w tym nawet całkiem niezły.

W pewnej chwili, dostrzegł, że ktoś leci w jego stronę. Rozpoznał znajomego gołębia i zanim inni go zauważyli, schował się za krzakiem  i szepnął do niego:

– Tutaj gołąbku, nikt nie może nas zobaczyć.

I gołąbek wylądował obok krzaka, wręczając mu list. Zanim odleciał, powiedział:

– Uroczka była bardzo miło zaskoczona tym, że napisałeś do niej. Ma rację, niezwykłe z ciebie stworzenie, a ja się myliłem, nie jest z ciebie znowu taka czarna owca.

Lis zdziwiony tym, co powiedział ptak, zdążył tylko wyszeptać  ,,dziękuję” i z niecierpliwością rozwinął list. A było w nim napisane:

Mój kochany Rudi!

Jeszcze nigdy, nikt nie napisał do mnie listu i to tak pięknego. Tak mało słów, a tak wiele treści.

To niesamowite, że tak skrajnie dwa różne światy jakimi jesteśmy, mogły znaleźć dla siebie zrozumienie. Bardzo chętnie się z Tobą spotkam ponownie i posłucham co takiego robiłeś.

Ściskam Cię mocno,

Uroczka

Liskowi zabiło mocno serduszko. To działo się naprawdę. Nie mógł doczekać się następnego spotkania z Uroczką, żeby znów prowadzić z nią długie rozmowy o życiu. Najpierw jednak, musiała się skończyć ta okrutna dla niego zabawa.

W tym momencie, wilczyca z jego drużyny, przybiegła z upolowaną sarną. Wszyscy bili jej ogromne brawa. To była piękna sztuka, lecz to było wciąż mało, żeby wygrać. Rudi, postanowił skupić się na zadaniu, a wtedy wiedział, że czas minie szybciej.

– Tędy! – zawołał wyczuwając w pobliżu wyjątkową zdobycz. A była nią kuropatwa. Lisek wiedział, że za nią jego drużyna może dostać dużo punktów.

– Jest moja! – odpowiedział na to jego kumpel jenot i czmychnął szybko w jej stronę. Była wyjątkowo szybka, jednak drapieżnik na jej nieszczęście, okazał się szybszy i udało mu się ją schwytać.

Nieopodal, drużyna niedźwiedzia, usłyszała radosne okrzyki innych uczestników gry. Najwyraźniej, złapali coś równie wyjątkowego. Sądząc po odgłosach i wyciu zadowolonego wilka, prawdopodobnie był to dzik.

Poszli jeszcze nad pobliską rzekę, żeby sprawdzić, na co jeszcze mogą zapolować.  Lecz zanim do niej dotarli, borsukowi udało się złapać małego zajączka, który miał coś z łapką, więc okazał się łatwą ofiarą.

Nad rzeką, niedźwiedź  schwytał kilka ryb, a jenot przyniósł kaczkę. Wszyscy powoli stawali się zmęczeni tą grą i chcieli już wracać na leśną polanę.

Słońce zbliżało się ku zachodowi. Uczestnicy zabawy,  zaczynali robić się senni, lecz zadowoleni ze swoich zdobyczy. Drużynie niedźwiedzia udało się złapać całkiem niezłe okazy i byli o krok od zwycięstwa. Inne drużyny, były równie dobre. Jednak najlepsza okazała się być grupa młodej Pani Borsukowej, która miała podobne wyniki do niedźwiedzia, lecz pokonali ich wyjątkowo rzadkim okazem, jakim był bażant.  Brat Rudiego, Ząbek był w tej drużynie i zbierał właśnie pochwały, gdyż to właśnie jemu, udało się schwytać tego ptaka. Rudi pomyślał, że w przyszłości, będzie z niego prawdziwy król łowiectwa i choć sam za tym nie przepadał, był dumny z brata.

Po rozdaniu nagród, wszyscy podekscytowani swoimi zdobyczami, jak i przygodami które się działy przy okazji łowów rozmawiali jeszcze długo. Rudi natomiast myślami był już przy swojej przyjaciółce. Nie mógł zapomnieć o liście, który do niego napisała. Bardzo chciał już się z nią spotkać, ale na to trzeba było poczekać do rana.

Kiedy wszyscy już się rozeszli do swoich grot, norek i innych domków Lisek ułożył się do snu wraz z rodziną, jednak nie mógł zasnąć, podekscytowany jutrzejszym spotkaniem, aż wreszcie, ogromne zmęczenie zamknęło mu oczy.

5. Instynkt

Gdy tylko promienie Słońca padły na norkę, Lisek wstał i po cichu z niej wyszedł. Nie spał zbyt długo, ale to mu w ogóle nie przeszkadzało. Popędził do kurnika i zobaczył ją. Chodziła znowu po trawce tak delikatnie i zwiewnie, nucąc coś pod nosem. Szybko go spostrzegła swoimi zielono- niebieskimi oczyma i uśmiechnęła się od razu.

– Dzień dobry Rudi! Bardzo miło cię znów zobaczyć – przywitała się.

– Dzień dobry Uroczko, ciebie również – odpowiedział Lisek.

Razem poszli na spacer na pobliską łąkę. Lisek zerwał dla Kurki polny, niebieski kwiat, niby zwyczajny, ale jej się bardzo spodobał.

– Zobacz, jakie ma delikatne płatki! A kolor jaki piękny, niczym bezchmurne niebo – powiedziała zachwycona Uroczka.

Rudi pomyślał wtedy, że ona potrafi się cudownie zachwycać nawet tymi drobnymi rzeczami, których nikt inny by nie dostrzegł. Potrafiła czerpać z życia to, co najlepsze. Coraz bardziej czuł, że się w niej zakochuje, ale wiedział też, że zważywszy na to kim są, nawet przyjaźń była bardzo niebezpieczna, a co tu mówić o miłości.

Po drodze Lisek opowiedział jej o zawodach, które urządzili jej rodzice. Kurka mimo, iż równie jak on , nie chciałaby w tym uczestniczyć, słuchała wszystkiego uważnie i z zainteresowaniem. Lubiła go słuchać, uważała go za bardzo mądre stworzenie. W pewnym momencie, kiedy ich spojrzenia się zetknęły, Lisek poczuł w sobie straszliwy głód. Uświadomił sobie, że od rana jeszcze nic nie jadł. Teraz, instynkt zaczął dawać o sobie znać… Poczuł zapach Uroczki i spanikował. Odwrócił się od niej, powiedział tylko „przepraszam” i uciekł.

Uroczka była mądra, wiedziała dobrze co się wydarzyło. Usiadła sama na łące, trzymając w dziubku niebieski kwiatek od Rudiego. Pokochała go równie mocno jak on i tym bardziej było to dla niej bardzo bolesne. Jedna, mała łza spłynęła po jej piórkach, a serduszko zaczęło się łamać na pół. Nie mogła zrobić już nic, nie miała na to wpływu.

Rudi przybiegł do swojej norki zły na siebie, że nie potrafi powstrzymać tego głupiego instynktu, który każe zabijać. Poszedł do lasu i zaczął jeść jagody, oraz inne owoce leśne. Dało mu to chwilę sytości, lecz nie na długo. W końcu musiał na coś zapolować, a później, gdy już się nasycił, postanowił wysłać jeszcze jeden list do Kurki. Brzmiał on tak:

Moja kochana Uroczko!

Przepraszam Cię, za moje zachowanie. Wspaniale z Tobą spędziłem dzisiejszy ranek, lecz mój instynkt łowcy, jest ode mnie silniejszy. Staram się nad nim pasować, jednak sam nie wiem, jak długo jeszcze mi się tak uda. Skrzywdzenie Cię, jest ostatnią rzeczą, jaką chciałbym zrobić. Wybacz mi proszę, ale obawiam się, że dla Twojego bezpieczeństwa, nie będziemy mogli już więcej się widywać.

Twój Rudi

Bardzo przygnębiony Rudi, dał raz jeszcze swój list znajomemu gołębiowi z myślą, że to pewnie ostatni. Poszedł do nory i wyczerpany ostatnimi wydarzeniami, zasnął. Obudziło go stukanie gołębia.

– Odpisała – spojrzał na niego gołąb współczującym wzrokiem.

Lisek szybko chwycił list i natychmiast zaczął czytać:

Mój kochany Rudi,

Znam Cię już trochę i wiem, że nie zrobiłbyś mi krzywdy, ale rozumiem, że to wszystko jest dla Ciebie trudne. Jednak, czy musimy rezygnować z tej przyjaźni? Czy nie da się znaleźć jakiegoś rozwiązania? Bardzo mądry z Ciebie Lisek i wierzę, że na coś wpadniesz. Spotkajmy się raz jeszcze, jutro wieczorem przy starym świerku, nieopodal strumyka i porozmawiajmy. Przyjdź z pełnym brzuszkiem, to może będzie Ci łatwiej.

Twoja Uroczka

Lisek poczuł, że jego przyjaciółka ma rację. Nie można się przecież tak od razu poddawać. Również nie chciał rezygnować z tej pięknej przyjaźni, bo przecież znaleźć swoją bratnią duszę w tym świecie, nie jest wcale tak łatwo. Niektórzy szukają całe życie i nie mają tyle szczęścia co on. I choćby z tego powodu warto zaryzykować. Odpisał jej krótko:

Moja Niezwykła Przyjaciółko,

Będę jutro wieczorem. Dodajesz mi odwagi i nadziei, dziękuję.

Twój Rudi

– Tobie chyba naprawdę na niej zależy. – uśmiechnął się do niego gołąbek.

– Tak, jest niesamowita – odwzajemnił uśmiech Rudi.

Kurka podniosła go bardzo na duchu. Ucieszył się, że być może nie wszystko jeszcze stracone.

Nagle, z jakiegoś powodu zadowolony Ząbek, przyszedł do brata i oznajmił mu:

– Wiesz, poznałem dziś piękną lisiczkę. Upolowałem dla niej małą ziębę, była zachwycona!  A Ty wyglądasz, jakbyś też się zakochał. Snujesz się od paru dni i jesteś bardzo nieobecny mój bracie. Opowiesz mi o niej?

Rudi pobladł. Nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Jeśli się przyzna, że zakochał się w Kurce, to ten pomyśli, że postradał zmysły, a i tak był już uznawany za dziwoląga w całym lesie. Odpowiedział  ostrożnie:

– Tak, jest ktoś wyjątkowy, ale chyba zbyt dużo nas dzieli…

– Pewnie chciałaby, żebyś dla niej coś upolował! A wszyscy wiemy, jak z tym jest u ciebie mój drogi. – stwierdził Ząbek. – Ale nie martw się, może kiedyś się przełamiesz.

Rudi kiwnął głową. Jego wyjątkowa znajomość z Uroczką, musi pozostać tajemnicą, dla jej dobra i bezpieczeństwa.

Reszta dnia minęła spokojnie. Lisek umościł się w norce, tuż obok brata i zanim zmorzył go sen, raz jeszcze pomyślał o jutrzejszym spotkaniu.

6. Co z nami będzie?

– Wstawać śpiochy! – krzyknął tata Lis z samego rana! – Dziś na obiad zaprosił nas znajomy wilk. Podobno będzie sarnina, pychotka!

– Ale zdążymy wrócić do wieczora? – zapytał zaniepokojony Rudi.

– Pewnie tak, a co, masz jakieś plany? – spytał podejrzliwie ojciec.

– Rudi się zakochał. – odpowiedział za niego Ząbek szczerząc kły.

Zmieszany Rudi nie zdołał zaprotestować.

– No, no! Najwyższy czas wydorośleć i pomyśleć o własnej rodzinie. To na pewno wyjątkowa lisiczka – poklepał syna tata lis.

Rudi tylko westchnął żałośnie i zabrał się za sprzątanie norki.

Obiad u wilka strasznie się dłużył. Rodzice nie mogli z nim się nagadać, a Lisek zaczął już nerwowo ruszać noskiem. Bał się, że nie zdąży porozmawiać z Kurką, a na tym mu bardzo zależało.

Kiedy wreszcie wyszli, Rudi tylko rzucił do rodziców:

– Muszę lecieć! Nie czekajcie z kolacją!

Mama i tata lis spojrzeli na siebie pytająco, po czym tata lis powiedział do niej:

– Młodość kochana, pamiętasz jak to z nami było? – i przytulił ją do siebie czule.

Rudi tymczasem pędził ile sił w nogach do swojej przyjaciółki. Po sowitym posiłku u wilka, nie czuł głodu, więc wiedział, że będzie mu lepiej.

Słońce powoli chowało się za horyzontem, a wtedy Lisek przestraszył się, że jest już za późno.

Zaczął nerwowo się rozglądać. Odnalazł wzrokiem opisany stary świerk i wtedy ją dostrzegł.

Siedziała skulona na trawie, lekko dygocząc.

Lisek zbliżył się do niej i bez większego namysłu, otulił ją swoim ogonem.

– Przepraszam, że musiałaś długo czekać, nie dałem rady wyjść wcześniej… Widzę, że bardzo zmarzłaś.

– Nic mi nie jest, najważniejsze, że już jesteś – uśmiechnęła się do niego szeroko – Kiedy na ciebie czekałam, nazbierałam jagód i jeżyn. Możemy razem zjeść, jeśli masz ochotę.

– Z chęcią – odpowiedział Rudi i przysiadł się do niej.

Jedli owoce w milczeniu, nasłuchując świerszczy, które powoli zaczynały swoją grę. Lisek zastanawiał się, co ma właściwie powiedzieć Kurce. Pewnie oczekiwała od niego jakiegoś rozwiązania, pomysłu co z tym wszystkim począć. Był bystrym stworzeniem, ale tym razem, nie wiedział nic. Teraz, siedział przy niej bardzo blisko i zwalczał swój instynkt, lecz na jak długo?

Uroczka przerwała milczenie, mówiąc:

– Rudi, wiem że się boisz. Nie wiem co dalej będzie z naszą przyjaźnią, czy ona przetrwa, choć obydwoje tego bardzo chcemy. Na pewno to nie będzie łatwe i będzie wymagało wielu poświęceń, zwłaszcza od ciebie. Jeśli zechcesz odejść, zrozumiem.

– Jeśli inne kury dowiedzą się, że zadajesz się z lisem, również się od ciebie odwrócą – odpowiedział Rudi smutno.

Siedzieli pod starym świerkiem całą noc, nie rozmawiając już o tym co będzie, lecz ciesząc się tym, co jest. Wiedzieli, że prawdopodobnie nigdy nie znajdą odpowiedzi na ich pytania, lecz ich przyjaźń, a może miłość, była tak silna, że nie potrafili z niej zrezygnować. Więc czekali, zdając się na los i czas, które czasem przynoszą odpowiedzi na najtrudniejsze nawet pytania.

Nie wiedzieli jednak, że żyją w bajce, a w bajce, jak wiecie, wszystko jest możliwe. Zapatrzeni w noc nie widzieli jak tuż za nimi zakołysały się delikatne gałązki jakiegoś krzewu, a spośród nich wyjrzała pogodna twarz Dobrej Wróżki, w której ręku błysnęła Czarodziejska Różdżka…