W Tęczowym Miasteczku prawie zawsze panowała piękna pogoda. Nawet kiedy padał deszcz, słońce wciąż tkwiło na niebie i dlatego często malowała się na nim tęcza. Stąd nazwa miasteczka. Jedna tylko rzecz budziła niepokój mieszkańców owego miejsca. Była to Pani Burza. Postać ta, z wiecznie rozczochranymi włosami (jakby ją piorun strzelił) i bardzo elektryzującym się swetrem, choć pojawiała się rzadko, to z wielkim hukiem! Gdy tylko czuć było, że wkrótce nadejdzie, mieszkańcy zamykali się w swych domach, mówiąc o niej obraźliwe słowa. Burza czuła się z tym bardzo źle i samotnie. Nikt nie dostrzegał jej piękna i nawet nie chciał go dostrzec! Fakt, miała dość wybuchowy charakter, jednak potrafiła stwarzać wspaniałe widowiska na niebie. Nie rozumiała, dlaczego wszyscy tak się jej boją i nie chcą jej nawet poznać!
Pewnego pięknego dnia, kiedy nikt nie spodziewał się żadnych zmian pogodowych, Burza postanowiła uderzyć z pełną parą. Chciała dać w kość mieszkańcom, którzy od rana wciąż mówili uradowani:
– Ach, jaka piękna dziś pogoda! Dobrze, że nie ma tej wstrętnej Burzy, zepsułaby wszystko.
W tym momencie Pani Burza, poczochrała swoje włosy i wkroczyła do akcji.
Trach!!! – Potarła rękawy swojego swetra i puściła w niebo ogromną błyskawicę, mrucząc przy tym złośliwie.
– Burza! Uciekać, chować się! – w miasteczku zapanował chaos.
Nikt się Pani Burzy w tym momencie nie spodziewał. Tego było już za wiele.
– Trzeba z nią zrobić porządek! Nie może nas tak straszyć! – krzyczeli mieszkańcy Tęczowego Miasteczka.
Postanowili posłać do niej Burzołapacza. Był to silny chłop z kędzierzawą czuprynką, który nie bał się niczego i postanowił podjąć się trudnego zadania. Wziął duży worek, w który chciał pochwycić Panią Burzę. Wziął też piorunochron. Potem wspiął się na najwyższą górę w miasteczku i wtedy ją ujrzał. Siedziała skulona na chmurze, wydając z siebie jakieś buczące dźwięki. Już nie puszczała piorunów. Pani Burza płakała. W Tęczowym Miasteczku zaczęło mocno padać. Nagle Burza odwróciła się do Burzołapacza i spojrzała na niego zaszklonymi oczami. W tym momencie spostrzegł jej urodę. Miała nieład na głowie, tak jak on. Nosiła swetry, tak jak on. No i te piękne, granatowe niczym nocne niebo oczy! Wspiął się na chmurę i dotknął jej dłoni.
Tssyt! – Coś zaiskrzyło. Zapewne elektryzujące się swetry.
Zapomniał już co miał zrobić, zapomniał, że miał ją porwać i uwięzić, by już nigdy nie psuła nastroju mieszkańcom Tęczowego Miasteczka. Zakochał się.
– Jesteś najpiękniejszym zjawiskiem na całym niebie i ziemi – szepnął i pocałował ją w policzek.
Burza spłonęła rumieńcem, a oczy jej zabłysły. Burzołapacz był zachwycony. Dlaczego wcześniej tego nie dostrzegł? Postanowił pokazać piękno Pani Burzy całemu Tęczowemu Miasteczku. Wyjaśnił, że jej pokazy trzeba oglądać za oknem, w domu. Wtedy można czuć się bezpiecznie. Na Panią Burzę nie trzeba się złościć, lecz ujrzeć jej wyjątkowość. Przecież gdyby na świecie wciąż tylko była słoneczna pogoda, to byłoby nudno, a ludzie nie mogliby tęsknić za pogodnymi dniami. Mieszkańcy wysłuchali go i postanowili dać Pani Burzy szansę.
Burzołapacz, jak się okazało miał na imię Grom i pochodził z krainy o nazwie Jasne Niebo. Jak widać, wiele łączyło go z Panią Burzą i dlatego pewnego pochmurnego dnia poprosił ją o rękę. Nie chcieli długo czekać, wzięli ślub błyskawiczny, w końcu była to miłość od pierwszego…błyśnięcia. Wesele było cudowne, choć może troszkę niebezpieczne, gdy Grom z Jasnego Nieba zaczął puszczać pioruńskie fajerwerki. Ale w końcu, nie często bywają takie wesela, prawda?
Odtąd siedzieli sobie razem na chmurze, w swoich ciepłych elektryzujących swetrach i razem stwarzali nieopisane zjawiska na niebie. Do dziś słychać ich pomrukiwanie i wspólne grzmienie gdzieś tam wysoko, wysoko nad ziemią. A kiedy się kłócą?! To dopiero jest bombowo!