Cześć! Jestem Robaczkiem, który od czasu do czasu miewa różne ciekawe przygody. Jak mam na imię? To zależy od Ciebie i Twojej wyobraźni. Możesz mnie nazywać Żuczkiem, Biedronkiem, nadać mi ludzkie imię lub zupełnie wymyślone. Mogę też pozostać po prostu Robaczkiem. Poproś mamę lub tatę, żeby w trakcie czytania używali imienia, które mi wymyśliłeś. No to co, przeżyjemy razem jakąś przygodę? Ruszajmy!

Robaczek (imię) jak zwykle obudził się bardzo wcześnie rano, gotowy na poranny spacer. Nie lubił siedzieć długo w tym samym miejscu, gdyż szybko mu się nudziło. Jego domek był bardzo ładny i przytulny. Mieszkał w niebieskim kwiatku na łące, wokół którego rosło mnóstwo innych, pachnących roślin. Na śniadanie zjadł kawałek rzodkiewki i znaleziony okruch chleba posmarowany miodem, który dostał od swojej przyjaciółki Pszczółki. Wszystko popił poranną rosą.

— Czas wyjść! – zawołał.

Zjechał po łodydze kwiatka i ruszył przed siebie. W pewnym momencie, nieopodal ujrzał ogromny budynek.

,,Hmm, ciekawe co to za miejsce” – pomyślał.

Podszedł bliżej, by dokładnie mu się przyjrzeć. To był piękny, niebieski domek jednorodzinny z czerwoną dachówką. Przypominał mu trochę jego kwiatkowy, niebieski dom.

— Ciekawe jakie stworzenia tam mieszkają. Sądząc po wielkości ich domu, muszą być dość duzi – zastanawiał się głośno.

Nie wahając się, Robaczek znalazł wejście do domu, a dokładnie małą szparkę między drzwiami a podłogą. Dla małych robaczkowych rozmiarów, była ona w sam raz, aby wejść.

Rozejrzał się do dookoła zachwycony tym miejscem.

— Ileż tu różnych, ciekawych przedmiotów – powiedział zdumiony i zaczął zwiedzać.

Pierwsze, na co się natknął, to drewniana noga od stołu. Robaczek zaczął się na nią wspinać.

Kiedy znalazł się na stole, poczuł miły zapach.

— Jejku, ciekawe co to jest? Czy to jedzenie, którym żywią się mieszkańcy tego niezwykłego domu?—  powiedział do siebie i ugryzł okruch maślanego ciasteczka.

— Mmm, to jest pyszne! – stwierdził Robaczek, mlaszcząc przy tym głośno.

Po chwili, znalazł kawałek sera, pokrojone jabłko, kiść winogron i kroplę soku pomarańczowego. Wszystkiego po kolei spróbował. Owoce znał doskonale, jednak tam gdzie mieszkał, nie łatwo było je znaleźć i czasami zajmowało to wiele godzin, a tu było wszystko pod nosem.

Robaczek objedzony leżał na stole, nie mogąc się ruszyć. Jednak jego błogość nie trwała zbyt długo, gdyż usłyszał hałas rozchodzący się po całym domu.

To były radosne okrzyki dwóch dziewczynek, bliźniaczek, które właśnie wróciły ze szkoły. Usiadły przy stole i głośno krzyczały:

— Mamo, tato, jesteśmy głodne!

Robaczek wybałuszył oczy ze zdumienia i nie wiedział, gdzie się podziać. Szybko schował się za kubkiem, który również był na stole.

Niestety, jedna z dziewczynek zauważyła go.

— Mamo! Robal! – krzyknęła.

Robaczkowe serduszko przez chwilę stanęło, zamknął oczy.

— Kochanie, spójrz tylko na niego, jaki jest piękny! Nie musisz się go bać, przecież jest mniejszy od Ciebie. Chyba przyszedł tu do nas na obiad.

Zdumiony Robaczek powoli otworzył oczy.

— Rzeczywiście, jest malusi. – Dziewczynka przyznała i zwróciła się do Robaczka.

— Cześć maleńki, jestem Gabrysia, a to moja siostra Marcysia – powiedziała dziewczynka, wskazując na siostrę.

,,Są niemal identyczne” – pomyślał.

— Chcesz kawałek banana? – zagadnęła do niego ta druga.

Robaczek podszedł powoli i choć brzuch miał pełny, z uprzejmości ugryzł owoc.

Dziewczynce sprawiło to ogromną radość.

— Ojej, jaki on słodziuchny! – krzyknęła uradowana. – Możemy go przygarnąć? – Dziewczynka spojrzała na mamę błagalnym wzrokiem.

— Nie jestem pewna, czy będzie tu szczęśliwy. Pewnie ma już swój domek, ale może być naszym gościem, kiedy tylko zechce.

Dziewczynki więc zabrały Robaczka do swojego pokoju na piętrze i zaczęły mu wszystko pokazywać.

,,Łał, ile tu kolorowych przedmiotów” – powiedział cicho.

Gabrysia i Marcysia posadziły go w zdalnie sterowanym samochodziku, którym zaczęły kierować za pomocą pilota.

— Juhuuu! – krzyczał zadowolony.—  Ale jazda!

Później, pokazały mu swój domek dla lalek. Poczuł się w nim tak, jakby miał być zrobiony specjalnie dla niego.

Usiadł sobie na małej kanapie, potem wykąpał się w mini wanience, odpoczął na malutkim fotelu i usiadł przy małym stoliku, gdzie były maleńkie talerzyki i sztućce. Zupełnie jak w swoim domku w kwiatku.

Dziewczynki dały na talerz prawdziwy kawałek ciasta.

Ależ to była uczta dla naszego bohatera!

Zabawie nie było końca. Po pysznym podwieczorku Marcysia zaczęła budować z klocków piękny zamek dla małego owada. Kiedy skończyła, Robaczek wszedł do środka i poczuł się jak prawdziwy król.

Gabrysia natomiast pokazała mu pluszowego misia, który dla niego był ogromny. Wchodził na czubek jego głowy i skakał na jego brzuch.

— To naprawdę bardzo sympatyczne miejsce – powiedział. – Ciekaw jestem, co jeszcze kryje dom tych istot.

Dziewczynki długo nie czekały z następną zabawą i tym razem, pokazały swojemu małemu przyjacielowi bańki mydlane. Podszedł bliżej, by przyjrzeć im się uważnie. Kiedy jedną z nich dotknął, przykleiła się do niego i gdy próbował się od niej oderwać, przez przypadek znalazł się w środku bańki.

Wtedy Gabrysia dmuchnęła na nią, a ta zaczęła unosić się w powietrzu wraz z Robaczkiem.

To było niesamowite!

— Ale piękne widoki – krzyknął uradowany mały bohater. – Tylko co będzie, gdy bańka pęknie? – Robaczek zaczął się zastanawiać i jednocześnie lekko obawiać.

Na szczęście dziewczynki położyły na dywanie mnóstwo poduszek i kiedy bańka pękła, Robaczek opadł wprost na nie.

Ostatnią zabawką, jaką wyciągnęły dziewczynki był zdalnie sterowany helikopter. Posadziły w nim Robaczka i wyszły do ogrodu.

Sterowały nim bardzo wysoko, ale owad się nie bał, bo wiedział, że wyląduje na miękkiej łące, którą dobrze znał.

Wspaniale było podziwiać swój dom z góry. Wszystko wydawało mu się takie małe, mniejsze niż on sam.

W pewnym momencie helikopterem zaczął kołysać silny wiatr. Dziewczynki próbowały zawrócić zabawkę w ich stronę, jednak na próżno. Wiatr był zbyt silny. Straciły kontrolę nad helikopterem i ten zaczął opadać w dół.

Siedzący w nim Robaczek trochę się przestraszył, ale na szczęście helikopter spadł na polne kwiaty, które złagodziły upadek.

— Ojej, zrobiło się trochę niebezpiecznie – powiedział. – Na szczęście moja łąka mnie uratowała. O i nawet wylądowałem blisko mojego domku.

Robaczek wysiadł z helikoptera i stwierdził, że już wystarczy przygód na dziś i czas udać się do domu.

— To była świetna zabawa, ale też wyczerpująca. Mam nadzieję, że dziewczynki odnajdą helikopter —  powiedział do siebie i ułożył się w swoim mini łóżeczku.

Nim zasnął, pomyślał, że wkrótce znów odwiedzi dom, w którym mieszkają jego nowi duzi przyjaciele i miał nadzieję, że jeszcze raz, przeżyje wspaniałą przygodę.